Wrocławski tramwaj z przełomu lat 20. i 30. XX wieku wraca na tory po trzyletnim remoncie

Wrocławski tramwaj z przełomu lat 20. i 30. XX wieku wraca na tory po trzyletnim remoncie

Wrocławski Klub Sympatyków Transportu Miejskiego doprowadził do końca proces renowacji historycznego tramwaju, który ma już niemal sto lat. To unikalny pojazd, który niegdyś służył do szlifowania torów, a później do zwalczania chwastów na torowiskach. Po wielu dekadach nieobecności, już tej lato znowu zobaczymy go w akcji.

Tramwaj Schörling SSB, który jest zmodyfikowaną wersją wagonu LH Standard z 1929 roku, to prawdziwy zabytek. Jego miejsce powstania to prawdopodobnie zajezdnia Popowice, choć nie wyklucza się też Borka. Przez wiele lat pełnił role techniczne, takie jak szlifowanie torów.

Po upływie prawie trzech lat, Klub Sympatyków Transportu Miejskiego zakończył restaurację tego tramwaju. W latach 70. XX wieku „tramwaj-szlifierka” został przekształcony w „tramwaj-podlewaczkę”, co miało na celu zwalczanie chwastów na torowiskach. Chociaż w 1990 roku można go było jeszcze uruchomić, po 30 latach konieczna była już generalna renowacja. Dzięki niej tramwaj znowu powróci na ulice Wrocławia.

Krzysztof Kołodziejczyk, prezes Klubu Sympatyków Transportu Miejskiego, podkreśla: „Przeprowadziliśmy testy wagonem opryskiwacza G-061. Sprawdzaliśmy zachowanie pojazdu w pełni załadowanego wodą oraz efektywność systemu nawadniania. Czekaliśmy na lepszą pogodę, aby przeprowadzić testy „wodne”, które przebiegły pomyślnie. W przyszłości planujemy wykorzystywać wagon do nawadniania zielonych torowisk”.

W 2021 roku, na zlecenie miasta, rozpoczęto renowację tramwaju, która składała się z trzech etapów. Pierwszy obejmował kompleksowy remont podwozia i silników. Później dokonano renowacji nadwozia, wymieniając elementy konstrukcyjne, w tym drewniany pomost. Odtworzono również pierwotną pojemność zbiornika na wodę, który teraz może pomieścić 4,5 tysiąca litrów.

„Ostatni etap prac to wymiana układu elektrycznego. Może nie są to spektakularne zmiany, ale bez wątpienia najważniejsze. Położyliśmy dziesiątki metrów nowych kabli, odtworzyliśmy nastawnik i uzupełniliśmy inne elementy, takie jak ramy oporowe” – dodaje Krzysztof Kołodziejczyk.