Krytyczny incydent na wrocławskim lotnisku?
Zgodnie z harmonogramem, samolot kursujący na trasie Wrocław-Leeds miał wzlecieć w powietrze o 19:15. Jednakże, proces przygotowań do startu nieco się przedłużył, i maszyna znalazła się na pasie startowym z opóźnieniem kilkunastu minut. Kolejne minuty upłynęły na oczekiwaniu. Tymczasem do lotniska Wrocław zbliżał się kolejny samolot należący do linii Wizz Air, przylatujący z Dubrownika. Był już na ścieżce dobiegającej do pasa startowego, z prędkością 256 km/h przybliżał się do momentu lądowania, a jego wysokość wynosiła już tylko 404 metry. Do momentu, gdy pojawiłby się na pasie startowym już zajętym przez inną maszynę, brakowało ledwie minuty. Na szczęście, pilot nagle uniósł maszynę w górę, wracając na wysokość 800 metrów. Przeprowadził manewr przelotu nad pasem startowym i odszedł na kolejne koło podejściowe. Powrócił na lotnisko dopiero po tym, jak samolot do Leeds wzniesiony był już w powietrze.
Bartosz Wiśniewski, rzecznik Portu Lotniczego Wrocław, utrzymuje, że nic nie zakłóciło startu samolotu do Leeds Bradford, który miał miejsce we wtorek 12 września o 19:35. Według niego, wszystko odbyło się zgodnie z procedurami bezpieczeństwa i nie miało miejsca żadne zdarzenie mogące zakłócić ten start ani jakikolwiek inny tego dnia. Wiśniewski podkreśla, że wszystkie operacje startowe i lądowania odbywają się zgodnie ze ścisłymi normami bezpieczeństwa i ten przypadek nie był wyjątkiem. Rzecznik zaznacza, że Polska Agencja Żeglugi Powietrznej ma na oku bezpieczeństwo wszystkich operacji lotniczych, w tym także na lotnisku we Wrocławiu. Ich rolą jest zarządzanie ruchem w przestrzeni powietrznej i zapewnienie bezpiecznej separacji pomiędzy startującymi i lądującymi maszynami.