Nagranie z interwencji w domu Łukasza Łągiewki trafiło do sieci
Nagranie z interwencji w domu Łukasza Łągiewki opublikowane przez policjantów
Nagranie z interwencji w domu Łukasza Łągiewki trafiło do sieci za sprawą policji. Funkcjonariuszy oskarżono o spowodowanie śmierci 29-latka w jednym z Wrocławskich mieszkań, dlatego zdecydowano się zaprezentować nagranie. Widzimy na nim dokładnie krok po kroku, jak przebiegała akcja. Zapis interwencji był możliwy dzięki kamerze, znajdującej się na mundurze jednego z policjantów.
Co przedstawia film z interwencji?
Na filmie widzimy, jak policjanci przemawiają do mężczyzny przez drzwi. Na początku próbują go nakłonić do odłożenia noża. Słyszymy, jak policjant kilkukrotnie mówi „odłóż nóż”. Dopiero po pewnym czasie, gdy tamten nie chce współpracować, funkcjonariusz używa gazu. W tym momencie pojawiają się kontrowersje, ponieważ część osób uważa, że użycie tej broni było bezzasadne. Policja jednak przekonuje, że mężczyzna w tym momencie sprawiał zagrożenie nie tylko dla siebie, ale także dla innych osób. Po użyciu gazu pojawia się kolejny problematyczny moment, kiedy w ruch wchodzi pałka policyjna. Świadkowie zdarzenia twierdzili wcześniej, że policja bez powodu zaatakowała mężczyznę pałką w sposób nadmiernie agresywny. Stanowisko policji jest zaś takie, że funkcjonariusz, który miał tę broń w ręku, celował w dłoń Łukasza Łągiewki, aby wytrącić mu nóż.
Kontrowersyjna sprawa Łukasza Łągiewki
Cała ta kontrowersyjna sprawa dotyczy zdarzenia, jakie miało miejsce w sierpniu. Mężczyzna zabarykadował się w pokoju i nie chciał wpuścić członków swojej rodziny. Rodzina, która obawiała się o jego życie, wezwała służby. Te przyjechały i wyciągnęły mężczyznę z pokoju, ale nie obyło się bez użycia pewnych środków. Funkcjonariusze zastosowali przeciwko Łągiewce gaz pieprzowy oraz pałkę. Po pewnym czasie mężczyzna zmarł, za co rodzina wini policję. Policjanci, aby się obronić przed zarzutami, opublikowali film z interwencji.
Czy obawy rodziny były zasadne? Rodzina wezwała służby po tym, jak 29-letni Ukrainiec zaczął wysyłać SMS-y, sugerujące, że może chcieć się zabić. To rodzina przekazała także informacje, że od dłuższego czasu chorował na depresję. Ryzyko samobójstwa było więc zasadne, dlatego nie było czasu do stracenia.