Wrocław: Dramatyczne wydarzenia na pływalni Orbita
We Wrocławiu doszło do dramatycznego incydentu na miejskiej pływalni Orbita, znajdującej się przy ulicy Wejherowskiej. Jeden z klientów, który doświadczył ataku serca podczas pływania, pozostał pod wodą przez cztery minuty zanim zauważono jego nieobecność na powierzchni. Pomimo obecności ratowników, mężczyzna zaczął tonąć, a interwencja nastąpiła dopiero kiedy stał się siny – informuje Gazeta Wyborcza.
Po tym tragicznym zdarzeniu, mężczyzna został przetransportowany do szpitala. Przez dłuższy okres czasu był utrzymywany w śpiączce farmakologicznej, jednak obecnie jego stan zdrowia jest stabilny. Zgłoszenie o incydencie złożyła matka poszkodowanego i policja prowadzi śledztwo w tej sprawie. Postępowanie dotyczy zarzutu narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Jednym z kluczowych dowodów jest nagranie z monitoringu na pływalni, które już jest w posiadaniu policji.
Z informacji Gazety Wyborczej wynika, że poszkodowany mężczyzna to paraolimpijczyk i niepełnosprawny wioślarz. Trenował on na pływalni przy Wejherowskiej w celu przygotowania się do kolejnych zawodów. Ćwiczył na 50-metrowym basenie pod nadzorem trzech ratowników. Zeznania świadków sugerują, że ratownicy zauważyli tonącego mężczyznę dopiero po kilku minutach. Jak relacjonuje jeden ze świadków: „Pierwsze, co by zrobił każdy z nas, gdyby zobaczył taką sytuację, że ktoś jest pod wodą, to od razu wskoczyłby, żeby wyciągać, prawda? A on zaczął wołać innych dwóch ratowników.”
Ratownicy nie czują się winni zaistniałą sytuację. Tomasz Jarocki, koordynator ratowników z pływalni Orbita twierdzi: „Klient był pod wodą dwie minuty, a nie cztery, ratownicy od razu zareagowali i podjęli reanimację. Natychmiast została wezwana karetka, klient odzyskał funkcje życiowe i przeżył, więc musi być wdzięczny, że go uratowali. Nikt z ratowników pracy nie unikał”.