Wrocław zapomniany przez polityków, czyli dlaczego 80-lecie polskiego Wrocławia umknęło uwadze?
Wrocław w roku 2025 może okazać się miejscem pozbawionym politycznych emocji. Donald Tusk, niezwykle istotna postać na polskiej scenie politycznej, rzadko zwraca uwagę na to miasto. Niemniej jednak, jeśli widzi w nim szansę na zdobycie punktów w walce z prezydentem Jackiem Sutrykiem lub podczas sporów w ramach Platformy Obywatelskiej we Wrocławiu, nie zawaha się podjąć działań. Inne partie polityczne mogą jedynie przerzucać się niewinnymi żartami i próbować zdobyć popularność wśród mieszkańców. Co smutne, prawie nikt nie zwrócił uwagi na fakt, że w tym roku przypada 80 rocznica przyłączenia Wrocławia do Polski.
Jakże rzadko słyszymy o tym wydarzeniu od naszych lokalnych urzędników czy radnych. Czyżby mieli problem z rozmową na tematy historyczne? Może nie do końca potrafią poruszać kwestie związane z najnowszą historią. Kiedyś, pod rządami PRL-u, starano się na każdym kroku podkreślać polskość Wrocławia – miasta, które „wróciło do swojej macierzy”. Nawet insynuowano, że postacie takie jak Wojciech Jaruzelski czy Tadeusz Porębski mają korzenie sięgające czasów Mieszka I czy Bolesława II Rogatki.
Upadek PRL-u wiązał się z koniecznością ponownego zdefiniowania wielu pojęć i przekonań. Słowa takie jak „Ziemie Odzyskane” czy „stare piastowskie ziemie” nabrały nowego znaczenia. W końcu, według historyków, Wrocław przez prawie 500 lat był czeski, około 400 polski, a tylko 200 niemiecki. Kto nie pamięta tych faktów z lekcji historii? Wystarczy spacer na Ostrów Tumski.
Sytuacja stała się skomplikowana, kiedy zaczęło mówić się o niemieckiej przeszłości miasta. Premierzy Helmut Kohl i Tadeusz Mazowiecki zapoczątkowali nowe podejście do tego zagadnienia w Krzyżowej. Jak teraz mówić o Ziemiach Odzyskanych skoro oba kraje popełniły błędy? Politycy potrafią zepsuć wszystko, nawet tak istotną kwestię jak historia.
Widać to chociażby na przykładzie muzeum w zachodniej Polsce (Wrocław?), które miało upamiętnić osadnictwo Polaków w tej części kraju. Było to jednocześnie dowód na to, że mieszkańcy Wrocławia często nie potrafią lub nie chcą walczyć o swoje prawa. Kiedy Bogdan Zdrojewski był ministrem kultury i pytano go o Muzeum Ziem Zachodnich, odpowiedział, że ma ważniejsze plany do zrealizowania, takie jak Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku czy Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie.